„Blackened sky, a final flash, death is in the air.” I ten piłujący riff. Ależ to jest wjazd. Po kilku latach grania pod innymi nazwami i kompletowaniu składu Helloween objawił się w 1985 roku swoim pierwszym samodzielnym i profesjonalnie wydanym materiałem „Halloween”. EPka zawiera pięć kawałków i są to, jeden po drugim, same sztosy z przytoczonym „Warrior” na czele. Jazda po całości „… so die”.
Nie ma to jak obudzić się na cmentarzu i powoli przypominać sobie gdzie się jest i dlaczego. Nie ma to jak uświadomić sobie, że tu właśnie mieszkamy od kiedy udało się uciec ze szpitala dla obłąkanych. Tak, tu nas nie znajdą i tu można spokojnie knuć zemstę przeciwko swojemu prześladowcy, burmistrzowi McKenzie, oczywiście na wszelki wypadek zabijając wszystkich, którzy przypadkowo się napatoczą. Tak zaczyna się akcja „The Graveyard” – siódmej płyty King Diamond.
Sumo666 : Maksymalnie 2+ ta płyta otrzymuje od mojej osoby.
„The main part of the stories told on this album is unfortunately true, and took place during the french inquisition, 1450-1670”. A wszystko to widział naszyjnik z zaklętym okiem spalonej na stosie wiedźmy. Narkotyczne obrzędy za ścianami klasztoru, ukrzyżowanie noworodka, zbrodnie popełniane przez szalonego ojca Picard i karę wymierzoną na niewinnej zakonnicy. Wszystko to można też przeżyć samemu delektując się piątym albumem King Diamond „The Eye”. „If you look at The Eye, it will take you back in time.”
Pochodzą z Australii, gdzie podobno są znani i dużo koncertują. W 2019 roku wydali swoją drugą płytę „Black Devil Lies”, choć musieli to zrobić własnymi nakładami. Na szczęście niemiecka Fastball Music uznała, że taki materiał nie powinien się marnować i utknąć na Antypodach, więc postanowili wypuścić go na Europę. Premiera 3 kwietnia, ale ja już dziś przedstawiam Wam Demonhead.
„The grave is open, the digger smiles. He takes me under, the deadly skies. The grave digger.” Strzeżcie się, bo oto nadchodzi. I nie będzie miał dla Was żadnej litości. Zabierze, zrujnuje i zakopie, zostawiając płacz i smutek. „The Grave Digger” to drugi numer z dziewiątej płyty Grave Digger o tym samym tytule. Jest to świetny hit, jakich na całym tym albumie z pewnością nie brakuje. Wręcz przeciwnie, co utwór to szlagier. Normalnie pełen sztos.
Sumo666 : Genialna płyta.
„Recipe Ferrum” to pierwsza i jak dotąd jedyna płyta Tormentor. Od legendarnych demówek z końca lat osiemdziesiątych minęło wiele lat. W tym czasie zespół długo nie istniał, a jego wokalista zdobywał sławę w Mayhem, z którym nagrał między innymi kultowy „De Mysteriis Dom Sathanas”. Powrót Tormentor i wydanie przez niego albumu był więc nie lada niespodzianką. Mało kto mógł jednak się spodziewać, że aż tak dużą.
Zapraszamy do udziału w konkursie, w którym do wygrania są 2 pojedyncze wejściówki na koncert grupy Nocny Kochanek w Warszawie, w hali Torwar, 20 grudnia tego roku. Nocny Kochanek to muzycznie klasyczny heavy metal inspirowany gigantami gatunku, co słychać na pierwszy rzut… ucha. Teksty zawierają specyficzny nocno-kochankowy humor i zazwyczaj opierają się na faktach, czasami nawet autentycznych...
konkurs : Prawidłowe odpowiedzi to: 1. Z Andrzejem 2. O 8 3. U Dr. Albana. Pojedyncz...
Ze starożytnych piramid zdobiących „Poweslave” Iron Maiden odbyło długą drogę w czasie, by na swoim następnym albumie „Somewhere In Time” pojawić się w kosmicznej przyszłości. Eddie ze sfinksa przeistoczył się w robota, a muzycy zrobili sobie zdjęcie na jakimś kosmicznym pojeździe. Czas jest też motywem pierwszego „Caught Somewhere In Time”, ale w dalszej części teksty dotyczą różnych tematów, a na koniec nawet znów wracamy do starożytności.
Bellathrix to włoski zespół heavy metalowy, którego trzon stanowią trzy kobiety. Pomagają im Francesco Russo na gitarze i znany z takich zespołów jak Athlantis, Ruxt czy Mastercastle, Steve Vawamas na basie. W takim składzie nagrali drugą płytę, zatytułowaną „No Fear”, która została wydana w październiku tego roku przez Nadir Music.
12 listopada w warszawskiej Proximie wystąpili amerykańscy thrash metalowcy z Sacred Reich. Zespół powstał w 1985 roku zdobywając uznanie fanów thrash metalu klasyczną już dla tego gatunku płytą "Ignorance" oraz Ep-ką "Surf Nicaragua". Polskie wydanie drugiego longplaya "The American Way" było jedną z pierwszych płyt winylowych, którą zakupiłem we wczesnej młodości. Kolejne wydawnictwa "Independent" oraz "Heal" zaowocowały podążaniem przez grupę w kierunku popularnego w latach 90' groove metalu.
Po „Blind Rage” w składzie Accept doszło do kolejnych zmian personalnych. Z zespołu odeszli gitarzysta Herman Frank i perkusista Stefan Schwarzmann. Zastąpili ich odpowiednio, znany z występów w Grave Digger i Rebellion, Uwe Lulis oraz Christopher Williams. Nowa krew oczywiście nie mogła nic zmienić w stylu Accept, który pozostał nienaruszony i wierny temu co niemiecka maszyna prezentowała do tej pory. Wydany w 2017 roku „The Rise Of Chaos” jest więc albumem klasycznym, czwartym już po zmartwychwstaniu, a w sumie piętnastym w bogatej historii tego zespołu.
Bezpośrednią przyczyną powstania King Diamond był rozpad Mercyful Fate. To wtedy King wraz z Michaelem Dennerem i Timi Hansenem założył nowy twór i nazwał go swoim pseudonimem. Zaczęło się od głośnego singla „No Presents For Christmas”, gdzie na stronie B pojawił się już jeden z numerów z nadchodzącej płyty, „Charon”. Pełny album pojawił się w 1986 roku, czyli raptem dwa lata po „Don’t Break The Oath”. „Fatal Portrait”, bo tak brzmi jego tytuł, rozpoczął drugą legendarną drogę króla metalu, z początku zastępczą, a potem równoległą do odrodzonego Mercyful Fate.
Choć Marko Hietala znany jest głównie jako basista zespołu Nightwish, od kilku lat występuje również solowo. Fiński multiinstrumentalista ma już za sobą pierwszy autorski album zatytułowany „Mustan Sydämen Rovio”, który został wydany 24 maja 2019 roku. Marko Hietala przyjedzie do Polski w ramach trasy „Tour Of The Black Heart 2020”, podczas której promować będzie swój najnowszy album. Artysta zaprezentuje się 8 lutego we wrocławskim klubie A2.
Po swoim hucznym powrocie na scenę płytą „Blood Of The Nations” Accept nie zamierzał na tym poprzestać i w dwa lata później gotowy był jej następca w postaci albumu o patetycznym tytule „Stalingrad: Brothers In Death”. Zespołowi udało się utrzymać skład, formę raczej też, więc po raz kolejny mieliśmy do czynienia z wybornym kąskiem w dyskografii Niemców.
Początki Kat sięgają roku 1979, kiedy założyli go gitarzysta Piotr Luczyk i perkusista Ireneusz Loth, jednak zalążki jego prawdziwego rozwoju datuje się na 1982, gdy do składu dołączył charyzmatyczny wokalista Roman Kostrzewski. Zespół wyróżniał się kontrowersyjną diabelskością i mrocznym satanizmem, co szybko przysporzyło mu tak fanów, jak i negatywnego rozgłosu. Udało im się zaistnieć na festiwalu w Jarocinie, a następnie nagrać single, które nieuchronnie zbliżały ich do wydania pierwszej płyty „Metal And Hell”.
W swojej autobiografii Bruce Dickinson kilka razy wspomina, że uważa „Seventh Son Of A Seventh Son” za jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy album Iron Maiden. Tak samo uważa również wielu fanów. Niezależnie od tego kto gdzie upatruje swojej jedynki, nie da się nie uznać tej płyty za jedną z najwybitniejszych w historii heavy metalu. Ciężko byłoby również jej nie kochać. Jest to przecież zbiór imponujących hitów i mnóstwa wspaniałej muzyki.
Weightless World pochodzi z Finlandii i jest młodym zespołem, choć istnieją już od 2011 roku. Pierwsze lata były jednak poświęcone na próby, szukanie własnego stylu i wokalisty, co zwieńczone zostało powodzeniem i nagraniem pierwszej EPki pod koniec 2017 roku. W maju zadebiutowali natomiast wydanym własnymi siłami albumem „The End Of Beginning”. Jak sami określają, muzyka zawarta na nim to modern melodic metal, więc po otrzymaniu płyty, przez kilka dni, starałem się dociec co takiego kryje się pod tym pojęciem.
Jak ja nie lubię ruszać się z mojego ukochanego Wrocławia. Robię to, jeśli chodzi oczywiście o wydarzenia koncertowe, niezwykle rzadko. Aby tak się stało, to gdzieś poza moim rodzinnym miastem musi dojść do świetnego wydarzenia. Takim właśnie był bez wątpienia koncert Battle Beasta, wschodzącej gwiazdy fińskiego power metalu. Zespół, który z roku na rok zyskuje coraz to większą popularność. Niech o poziomie artystycznym świadczy to, że jest co roku zapraszany na liczne festiwale, a podczas ich koncertów nie sposób się nudzić.
Knock Out Productions prezentuje koncert amerykańskiej grupy DevilDriver w Warszawie! Metalowa kapela wystąpi 16 września w warszawskim klubie Proxima. Zespół DevilDriver przyjedzie do Polski promować swój ostatni album „Outlaws ‘til The End: Vol. 1”, który ukazał się w lipcu 2018 roku, nakładem wytwórni Napalm Records. Obecnie, DevilDriver pracują nad swoim kolejnym albumem, którego premiera planowana jest jeszcze w 2019 roku! Bilety na koncert są już dostępne w sprzedaży.